czwartek, 31 grudnia 2009

KONIEC ROKU

Dziś mamy ostatni dzień 2009 roku. Warto może go jakoś podsumować. Pod względem koncertowym należał na pewno do jak najbardziej udanych. Osobiście dotarłem na wiele bardzo dobrych imprez, z których relacje starałem się zdawać między innymi i na tym blogu. Było też sporo koncertów, na które nie dotarłem. Tak to jest, obowiązki, praca, rodzina i mijające kolejne dni czasem nie pozwalają nam na to co akurat chcielibyśmy robić lub gdzie chcielibyśmy być. Kilku nieudanych wyjazdów na pewno żałuję jak choćby koncertu Cro Mags w Bydgoszczy ale za to mam bardzo miłe wspomnienia z jednodniowej eskapady do Czech na Fluff Fest.
Mam nadzieję, że przyszły rok będzie jeszcze lepszy i uda mi się nakręcić kolejne fajne videosy a później oczywiście je tu umieścić. Mam również nadzieję, że uda mi się pokazać Wam sporo fajnych, archiwalnych obrazków.
Z tego miejsca życzę Wam wszystkiego najlepszego w Nowym 2010 Roku! No i żebyście mieli czas na to, aby tu zaglądać od czasu do czasu.


Michał Soul Control

IRON AGE

IRON AGE to objawienie sceny hardcore sprzed 3 lat. Wtedy to właśnie wydali album zatytułowany "Constant Struggle" a w połowie tego roku wydali kolejny LP zatytułowany "The sleeping eye". Moim faworytem była oczywiście pierwsza płyta - zagrana trochę szybciej i bardziej przypominała mi dokonania Cro Mags. Nowy krążek początkowo mnie nie zachwycił, robiłem kilka podejść ale jakoś nie mogłem się przekonać - aż do momentu jak chłopaki zawitali do Gdyni i dali całkiem fajny koncert. Już w drodze powrotnej, słuchałem "The sleeping eye" ze zdecydowanie większym przekonaniem no a winyl, który zakupiłem na koncerie jest obecnie częstym gościem w moim gramofonie. Miałem nadzieję, ze więcej ludzi przyjdzie/przyjedzie na ten koncert ale i tak było całkiem dobrze - sprawdźcie sami.

THE BLACK TAPES

Ten z kolei zespół powstał głównie dla czerpania radości z grania muzyki i odbiega on nieco od stylistyki innych kapel prezentowanych na tym blogu. Jednak umieszczam to wideo tutaj z kilku powodów. Po pierwsze chłopaki od dawna siedzą w scenie hardcore punk i udzielają się w różnych innych projektach. Po drugie TBT jest zespołem, który potrafi zagrać koncert na dużej scenie ale nie stroni również od małych, lokalnych koncertów, jak choćby ten niżej prezentowany. Po trzecie dlatego, że chciałbym aby w radiu leciały kapele tego pokroju a nie plastikowa papka stworzona na potrzeby pryszczatych nastolatek lub innych fanów sobotniego clubbingu. Na płycie prezentują się bardzo dobrze na żywo jeszcze lepiej!
PS. Pewnie dziś na niejednym parkiecie będzie uskuteczniana hulanka przy dźwiękach tego zespołu - i dobrze:)

GOVERNMENT FLU

Jakież było moje zdziwienie, gdy pierwszy raz usłyszałem ten zespół. Nikt do tej pory nie grał u nas takiego hardcorea a przynajmniej nie na takim poziomie jak tych czterech typów. Może to zasługa tego, że w skład wchodzą kolesie, którzy zrobili już kilka kawałków w swoim życiu, większość z nich miała jakieś inne zespoły i słychać, zwłaszcza na koncertach, że potrafią się obsługiwać tym na czym grają. Po drugie może brzmi to dobrze też dlatego, że chłopaki zakładając ten zespół wiedzieli co będą grać i nie słychać w ich muzyce poszukiwania własnego stylu - czego czasem nie lubię, ponieważ zespół istnieje 10 lat i nic mu nie wychodzi bo chce być za wszelką cenę oryginalny. GF namieszało trochę w rodzimym hardcore punku ale nie tylko. Chłopaki szybko wydali dobrze nagrane demo, które później ukazało się w tym samym czasie co debiutancka EP na winylu a wydawnictwa te zebrały same pozytywne recenzje - zarówno w naszej prasie jak i np. w MRR. Poniższe wideo pochodzi z koncertu, który GF zagrało we wrześniu 2009 na skłocie ELBAII

sobota, 28 listopada 2009

REGRES

Na ten koncert szykowałem się już od dłuższego czasu, ponieważ miała to być hardcoreowa uczta z udziałem tylko polskich zespołów z małym, zagranicznym akcentem w postaci INTENTIONS. Z przyczyn różnych w dniu koncertu, dokładnie o godzinie 14 musiałem zdecydować czy jadę 200km sam na ten gig. Stwierdziłem, że muszę, ponieważ później będę sobie pluł w brodę. Pojechałem i do dziś tego nie żałuję. Super atmosfera, mnóstwo dzieciaków z różnych stron Polski, pyszne jedzenie no i występ jubilatów – to naprawdę była niezła uczta. Porwanych kilka kabli, złamania kończyn, krew na parkiecie – choć publiczność bawiła się naprawdę świetnie. Nie było chamskiego machania łapami ale za to były circle pity, stage divingi, sing a longi i head walkingi. Po takim koncercie jestem naładowany niesamowicie pozytywną energią i to jest chyba potwierdzenie fenomenu tego zespołu, że swoją muzyką potrafi dać niesamowitą radość. W drodze powrotnej nie myślałem o niczym innym tylko tym co się tam wydarzyło, ba często myślami wracam do tamtego dnia – „ta iskra płonie!!!”

EYE FOR AN EYE

Przyznaję się bez bicia - to był mój pierwszy koncert EFAE na jakim byłem. Jakoś dotychczas nigdy nie miałem okazji sprawdzić ich na żywo. No cóż, podobnie jak w przypadku NOTHING BETWEEN US to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej ale trzeba przyznać, że zespół ma niesamowitą charyzmęże oraz sporo do powiedzenia i robi to właśnie na koncertach - za to duży plus. Byłem bardzo zaskoczony reakcją publiczności i nie udało mi się uchwycić tych najlepszych momentów, dlatego poniższy fragment nie oddaje atmosfery jaka panowała podczas ich występu. Tak czy siak zobaczcie jak było.

INTENTIONS

Intentions to polsko-szkocka hybryda powstała z inicjatywy dwóch byłych członków 33 ROTATIONS. Nie spodziawajcie się, że to jakaś kontynuacja tego zacnego bandu - Intentions to zdecydowanie inne podejście do hardcore. Dużo melodii w połączeniu z szybkim beatem daje to co gra ten zespół. Mam nadzieję, że Paweł wyda im niebawem jakąś Ep bo póki co chłopaki mają na koncie bardzo dobrą demówkę. Poniższy fragment pochodzi z koncertu z Częstochowy - sprawdźcie to!

NOTHING BETWEEN US

Jakoś nie kumam fenomenu takiego grania i te wszystkie zespoły spod znaku beatdown hardcore nigdy za specjalnie mnie nie kręciły. Nie oznacza to jednak, że jeśli taki zespół gra wspólny koncert z innymi kapalami, zdecydowanie bliższymi moim gustom muzycznym to od razu muszę wychodzić z sali, iść do baru czy na fajka (tym bardziej, że nie palę:) Pamiętam jeden z pierwszych koncertów tego zespołu i pamiętam, że wówczas trochę mnie to zmuliło. W Częstochowie natomiast zagrali naprawdę fajny set i wydaję mi się, że chłopaki idą do przodu z tym co robią/grają. Jeśli lubisz taki hardcore będzie Ci się gęba cieszyć jeśli nie to nie oglądaj - proste.

poniedziałek, 26 października 2009

STEP RIGHT IN

O tym zespole nie wiedziałem zbyt wiele ale tuż przed ich występęm Paweł z Regresu powiedział mi, że warto zwrócić na nich uwagę. Tak też zrobiłem i byłem pełen podziwu, że i u nas można grac modern hardcore na bardzo wysokim poziomie. Do tej pory kapele, które próbowały naśladować te wszystkie nowe kapele ze Stanów jakoś srednio mnie przekonywały jednak Step Right In swoim żywiołowym występem mnie kupiło. Może to nic odkrywczego ale umówmy się, że co ma być to już było (przynajmniej w hardcore) i jeśli zespół nie potrafi wykrzesać z siebie energii a co lepsze nie jest w stanie wykrzesać energii z publiczności bo gra dla samego grania to nic po takim zespole. Ta piatka młodzieńców zdecydowanie nie pozostawia publiczności obojętnej - niedawno wydali swój debiutancki materiał - sprawdźcie go oraz zobaczcie poniższy fragment z 10 lecia Regresu.


STRONG SO FAR

Fajnie, że od czasu do czasu pojawiają się zespoły, które inspirują się kapelami z lat osiemdziesiątych. W przypadku tych młokosów znad morza fajne jest to, że w bardzo szybkim tempie rozwijają swoje umiejętności. Pierwszy raz widziałem ich przy okazji wizyty w Gdyni i pamiętam, że wówczas zwrócili moja uwagę bo - nie grali popłuczyn po metalcorze to raz, oraz nie próbowali podrabiać Have Heart to dwa a po trzecie wokalista opowiadał dowcipy między kawałkami niczym Karol Strasburger na poczatku Familjady:)
Na tym koncercie skąd inąd bardzo ważnym i fajnym grali jako pierwsi i zrobili to bardzo dobrze - trzymam za nich kciuki i niech nagraja wreszcie jakąś EP'kę.

TRAPPED UNDER ICE

Co prawda tamtego wieczoru "gwiazdorzył" TERROR ale ja byłem ciekaw dokonań tych koleżków. Co zobaczyłem i usłyszałem mogę określić w kilku słowach prosty, wściekły czasami hamowaty hardcore! Sporo ludzi znało ich teksty bo i sporo dzieciaków w Polsce jara się tym bandem - dlaczego? Zobaczcie sami:

niedziela, 27 września 2009

BITTER END

To co widzicie poniżej to drugi występ BITTER END w Polsce. Jakoś nie mogłem się przekonać do tego zespołu, nie wiem czy to kwestia kiepskiego nagłośnienia podczas ich pierwszego koncertu, czy samej ich muzyki. Jednak w momencie, gdy montowałem poniższy materiał stwierdziłem, że chłopaki naprawdę dają radę. Możliwe, ża ta ich inność mnie trochę raziła na samym początku ale teraz wiem, że właśnie ta inność to ich siła. Pluję sobię w brodę, że nie kupiłem ich LP "Climate of Fear" - bo to naprawdę kawał dobrego hardcorea.


PLEASE DIE

Fajnie, że takie zespoły powstają od czasu do czasu, ponieważ przypominają o tym jak inspirujący i ciekawy może być hardcore dla młodych ludzi. Zespół powstał z połączenia czterech typów z różnych stron Polski i nie było im łatwo pogodzić własnych zajęć z próbami i koncertami ale dawali radę. Bardzo szybko nagrali kilka numerów na jednej z pierwszych prób i wrzucili to na forum. Pamiętam jak dziś, miałem niezły ubaw z komentarzy niektórych hardcoreowych znawców, którzy krytykowali dźwięk, riffy od 2.31 do 2.52 minuty i publikowali swój bełkot. Chłopaki raczej się tym nie przejęli i konsekwentnie szlifowali swój warsztat. Fajnie, że byli Youth Crew, fajnie, ze byli Edge fajnie, że byli Positive - z tego co wiem dziś są gdzieś daleko od tego wszystkiego ale chwała im za to, ze zagrali ten fajny koncert:

LAST ITEM

To był kolejny, bardzo dobry zespół z Warszawy. Niestety taka to już przypadłość kapel działających w tym mieście, że ich okres działalności jest zdecydowanie za krótki - tak też było i w tym przypadku. Jednak Last Item pozostawili po sobie 2 znakomite wydawnictwa i to różni ich od pozostałych kapel, które pojawiają się, graja kilka fajnych koncertów i znikają.
Po tym jak Madziar odszedł z Sunrise, Pasztet był wówczas "bezrobotny" a Kotek garnął się do mikrofonu - wiedziałem, że z tego musi wyjść coś dobrego i wyszło. Ameryki nie odkryję gdy powiem, że jedną z głównych inspiracji dla tego zespołu był Cro Mags i bardzo dobrze! do tej pory nie było u nas zespołu, który w tak krótkim czasie osiągnąłby taki poziom. To co możecie zobaczyć poniżej to jeden z ich pierwszych koncertów - już wtedy widać było, ze będzie dobrze. czad, hamówa i Kotek biegający od ściany do ściany - po prostu hardcore.
Zespół co prawda nigdy nie powiedział ostatniego słowa, więc może będzie jeszcze szansa zobaczyć ich na żywo. Ja obiecuję, że dodam jeszcze ich koncert z Rudy Śląskiej - ale to za jakiś czas.

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

SOUL CONTROL

Wiadomość o tym, że Soul Control przyjeżdża na koncerty do Europy trochę mnie zelektryzowała, ponieważ ponad rok na to czekałem. Początkowo nie było chętnych aby zorganizować im koncert jednak na kogo jak kogo ale Roba Refusea zawsze można liczyć:) Wraz z nowo powstałym kolektywem koncertowym Active Kids spełnił moje wielkie oczekiwania.
Soul Control to dla mnie nowy powiew w dzisiejszym hardcore i bardzo dojrzałe podejście do niego. Zarówno w warstwie tekstowej jak i przede wszystkim muzycznej jest coś nowego. Oczywiście niektórzy powiedzą, że słychać w ich muzyce to czy tamto ale umówmy się jak już słychać to klasykę - i to się dla mnie liczy:)
Obawiałem się jak na żywo wypadnie nowy wokalista, poprzedni może był specyficzny i fajny robił przytup na scenie ale nie mógł koordynować ruchu z krzykiem. Nowy daje radę bo ani nie stoi sztywno przy statywie ani nie krzyczy co czwartego wyrazu podczas skakania na scenie.
Jednym słowem było cudownie - dla takich chwil warto nadal być core. Czekam na ich najnowszą płytę, która wyjdzie nakładem Bridge Nine - jak chcecie posłuchać dobrej muzyki to też sobie ją kupcie. Póki co sprawdźcie poniższy fragment:

WAIT IN VAIN

To między innymi dla nich pojechałem na Fluff Fest w tym roku i niestety spóźniłem się na ich występ. Jakże byłem wściekły na siebie, że nie wyjechałem godzinę wcześniej. No ale z drugiej strony wiedziałem, ze planują również grać koncerty w Polsce - więc gorączka szybko mi minęła:)
Niektórzy mówią, że ten zespół kopiuje dokonania Trial, że nie ma własnego stylu i że jest kolejnym zespołem w całej masie innych podobnych tworów. Gówno prawda! Ten zespół może nie jest czymś odkrywczym, nie jest czymś nowym ale ma w sobie to coś co powoduje, że chce się ich oglądać, słuchać i czytać ich teksty. Wokalista wie po co jest w tym zespole i ma coś ciekawego do powiedzenia zarówno na scenie pomiędzy kawałkami jak i w samych kawałkach. Sprawdźcie ich najnowsze wydawnictwo "Season" - bo warto!


OUTRAGE

O Outrage pisałem trochę więcej przy okazji materiału z ich występu na Fluff Fest. Powiem tylko tyle - ten zespół zdecydowanie bardziej pasuje do klubu niż na duże sceny. Po koncercie w Rokycanach zastanawiałem się czy to przez magię tamtego miejsca tak dobrze wypadli czy może są tak dobrzy? W Warszawie wszystkie moje wątpliwości rozwiały się w drobny pył - to nie jest dobry zespół to jest cholernie zajebisty zespół i życzę im wszystkiego najlepszego!


BALANCE

BALANCE to młoda ekipa ze Szwecji ale nie myślcie, że to jakieś nowe wcielenie brzmiania z Umea albo kolejna kopia mistrzów D-beatu. Nie! to po prostu porządnie zagrany hardcore bez odchyłów w stronę melodii, metalu czy innego emo. Prosto w ryj. Teksty chłopaki mają raczej mało skomplikowane - ale młodzi jeszcze są i myślę, że wszystko przed nimi. Póki co wydali debiutancką EP, która jest całkiem niezła.
Duży plus za to, że chłopaki promują wegetarianizm co ostatnimi czasy jakby nie było popularne.

środa, 29 lipca 2009

TRIAL

Na ten koncert czekałem bez trzech miesięcy dziesięć lat. Wiadomość o tym, że na tegorocznym Fluff Feście wystąpi TRIAL wywołała gęsią skórę na moim ciele. Trzy lata temu, gdy zespół ten przyjechał na 2 koncerty do Europy dałem ciała i nie pojechałem na Węgry po czym to czułem się jak ostatni frajer. Obiecałem sobie, że jeśli sytuacja się powtórzy nie zrobię już takiego błędu i nie zrobiłem:) Fakt, wyjazd na ten koncert był niezłym wyzwaniem dla mnie, ponieważ miałem do przejechania 1100km całkiem sam ale teraz mogę powiedzieć, że opłacało się. Oprócz tego, że podczas występu Trial naładowałem swoje "hardcoreowe" baterie to jeszcze dodatkowo spotkałem bardzo miłych ludzi, których dawno nie widziałem i dostałem gift w postaci koncertu OUTRAGE (fragment, którego możecie obczaić poniżej). Dodatkowo kupiłem winyla Cro Mags i Cofolę na stacji w drodze powrotnej:) oraz uczyłem Grega wymowy trudnych polskich wyrazów - było śmiesznie. Jedynym minusem było to, że po godzinie stania w kolejce, z dodatkowymi atrakcjami w postaci deszczu, nie mogłem kupić słynnego Fluffowego vegan burgera - porażka.
Co do samego zespołu to chyba nie trzeba o nich nic pisać, każdy kto choć trochę liznął hardcorea powinien znać ten band. Oprócz muzyki ten zespół ma cholernie dobry przekaz a dzięki wspaniałemu mówcy jakim jest frontman Greg nikt nie powinien powiedzieć, że nudzą go gadki pomiędzy kawałkami. A jeśli znajdzie się taki to jest po prostu głąbem:)
2 rozwalone kable do mikrofonu, stage dive'y już przy intro i z 50 osób na scenie podczas ostatniego kawałka - to zapamiętam napewno na długo.




OUTRAGE

Kolejny band, który poznałem dzięki temu, że pofatygował się na koncerty do Europy. Przeglądając ich profil na myspace.com można natrafić na listę zespołów, które stanowią dla nich inspirację i powiem szczerze, że lista jest imponująca. sama muzyka nie jest czymś odkrywczym ale też nie jest nachalną kopią Unbroken czy Abhinandy ale słychać, że ta piątka amerykańców czerpie pełnymi garściami z cudownych lat 90. Sam koncert, na którym miałem okazję być był bardzo udany. Zastanawiałem się tylko dlaczego Outrage nie zagrał na głównej scenie Fluff Festu? Choć z drugiej strony to może i lepiej, ponieważ akustyk nie miał szansy wykastrować ich brzmienia:)
Strasznie duży plus za cover, przy którym publika ruszyła w tany - zresztą zobaczcie sami:
PS. Basista jest niezłym świrem:)

środa, 22 lipca 2009

RISE AND FALL

To kolejny zespół z Belgii, który miałem okazję zobaczyć podczas mojego urlopu. Grali kiedyś w Polsce ale nie byłem na ich koncercie. Jakoś muzyka tego zespołu niezbyt do mnie przemawiała. Obecnie chłopaki wydają płyty dla tak uznanej i cenionej wytwórni jak Deathwish ze stanów a to zobowiązuje do pewnego poziomu.
Na żywo, w odróżnieniu od nagrań, które kiedyś słuchałem, zespół dał radę. Potężne brzmienie, sporo różnych klimatów od punkowej grzanki po metalowe solówki. Może wokalista był za bardzo statyczny i stał przywiązany do statywu niczym jakaś gwiazda rock'n'rolla ale z drugiej strony może taka choreografia mu najbardziej odpowiada:)
Poniżej 2 kawałki z koncertu z Ljubljany.

wtorek, 21 lipca 2009

THE SETUP

The Setup to 5 kolesi z Belgii, którzy mieli już wcześniej okazję pokazać się polskiej publiczności na jednej z edycji Show No Mercy. Pamiętam, że wówczas zrobili na mnie całkiem niezłe wrażenie. Byłem ciekaw jak ten zespół wygląda po zmianie wokalisty - no i okazało się, że nie jest najgorzej - choć w moim mniemaniu poprzedni wokalista był trochę barwniejszą postacią w tej kapeli. Fajne w tym zespole jest to, że ciągle się rozwija - pierwsza 7" była trochę inna od debiutanckiego LP a na ostatnim wydawnictwie też czuć trochę inny klimat. Tak czy siak fajnie, że znów mogłem ich zobaczyć na żywo i to całkiem za darmo:)
Sprawdźcie 2 kawałki z Piaseczna.

poniedziałek, 20 lipca 2009

DISFEAR

Dzięki temu, że corocznie odbywa się festiwal w Piasecznie mogę zobaczyć różne zespoły, na koncert których pewnie bym się nie wybrał. Podobnie jest z zespołem Disfear, który był gwiazdą wieczoru tegorocznej edycji Open Hardcore Fest. Jednak po obejrzeniu setu tych szwedzkich "młodzieniaszków" dochodzę do wniosku, że istnieją odstępstwa od reguły. Po pierwsze Szwedzi grają muzykę nie aż tak odległą od tego co lubię, po drugie dali fajny występ, za który ich polubiłem i po trzecie może nawet kupię ich płytę:)
Wiem, że dla wielu osobników to kapela wręcz kultowa ale dla mnie ze Szwecji zawsze bardziej kultowe były zespoły z Umea i tak już pewnie pozostanie.
Poniżej możecie zobaczyć 2 kawałki, które udało mi się nagrać w Piasecznie.

niedziela, 19 lipca 2009

DEFEATER

O tym zespole znów nie wiedziałem zbyt wiele do chwili gdy zobaczyłem ich na żywo. Przeglądałem co prawda ich profil na myspace.com ale jakoś nie przypadło mi to do gustu. Ogólnie nie lubię słuchać mp3, ponieważ moim zdaniem ta Internetowa możliwość odbioru muzyki pozbawia zespół pewnych szczegółów. Tak też było i w tym przypadku. Z mp3 - tak sobie, na żywo całkiem fajnie, po kilkukrotnym przesłuchaniu winyla - bardzo fajne.
Sam koncert nie zapowiadał się zbyt ciekawie, ponieważ na sali było bardzo mało ludzi i myślałem, że Ci zmanierowani Amerykanie zagrają na odczepnego. Miło się jednak rozczarowałem, bo nawet dla kilkudziesięciu osób dali naprawdę dobry koncert - pełen fajnych melodii, emocji i pozytywnej energii. Zresztą sami zerknijcie na te dwa kawałki:

piątek, 17 lipca 2009

OREIRO

No i znów pora na wspominki starych czasów:) Oreiro to ekipa z Zambrowa i okolic, jak na tamte czasy grali naprawdę fajnie - trochę metalu, trochę hardcore, trochę punk. Mieli ciekawe teksty, grali fajne koncerty, wiedzieli do czego służą ich instrumenty i ruszali się na scenie.
Pamiętam jak jechaliśmy na ten koncert - zatłoczony pociąg a my (ja plus ekipa Życie Jak Sen) wpadamy ze skrzynką Coca Coli - wyglądaliśmy co najmniej dziwnie. To były szalone czasy:)

czwartek, 16 lipca 2009

COMEBACK KID

Ten z kolei zespół był również szalenie popularny, ale nigdy wcześniej nie udało im się przyjechać do Polski. Mi w sumie nigdy nie chciało się jechać za granicę, żeby zobaczyć ich występ. Po wydaniu trzeciego albumu i zmianie wokalisty zdecydowali się na trasę po Wschodniej Europie. Jednak gdy zobaczyłem, kiedy graja w Polsce stwierdziłem, że chyba nie będzie mi dane zobaczyć ich na żywo, gdyż w tym właśnie dniu wypadał środek mojego urlopu i miało mnie nie być wówczas w kraju. Szybko przeszukałem pozostałe koncerty na ich trasie i zobaczyłem, że grają w Słowenii - kraju, przez który miałem wracać z wakacji. Nie zastanawiałem się ani chwili dłużej i zarezerwowałem bilet na koncert w Ljubljanie - tym bardziej, że tam Comeback Kid miał grać w iście doborowym towarzystwie: Have Heart, Rise and Fall, Shipwreck A.D. oraz z nowym zespołem z Bostonu, który towarzyszył im na całej trasie - Defeater.
Klub mieścił się w jakimś ogromnym Centrum Kultury Niezależnej - było tam jeszcze z pięć innych podobnych lokali, cały teren pokryty graffiti a wszystko to prawie w samym centrum miasta. Trochę marnie wyglądała frekfencja gdy koncert się rozpoczął ale podczas występu gwiazdy wieczoru było około 200 osób na sali. Sam set kanadyjczyków to od początku do końca "ogień", amok pod sceną na scenie też się dużo działo i wbrew różnym opiniom nowy wokalista daje radę - takie jest moje zdanie.
Obadajcie poniższy klip.


środa, 24 czerwca 2009

TERROR

Ten zespół to chyba najbardziej rozpoznawalna hardcore'owa ekipa na świecie. Ciężka praca, mnóstwo tras koncertowych po wszystkich kontynentach a przede wszystkim konsekwencja w działaniu sprawiają, że są ciągle na tak zwanym "topie". Od momentu kiedy usłyszałam 4 utworowe demo wiedziałem, że będzie to jeden z moich ulubionych zespołów i pomimo upływu czasu i po wydaniu kilku trochę różniących się od siebie płyt ten zespół wiele dla mnie znaczy. Po nie do końca wyjaśnionym odwołaniu pierwszego w Polsce koncertu pozostał pewien niesmak. Pamiętam, różne plotki jakoby nie chciało im się przyjeżdżać na takie zadupie jak Polska albo, że wystraszyli się chodzących po ulicach niedźwiedzi:) Plotki plotkami ja miałem nadzieję, że kiedyś nas odwiedzą i tak też się stało. Na początku 2006 roku, tak trochę na noworoczny prezent zjawili się w Łodzi i zdecydowanie naprawili swój błąd. Myślę, że to co zobaczyli na koncercie też im się podobało. Poniższy zapis pochodzi właśnie z tamtego koncertu - mam również zarejestrowaną ich ostatnią wizytę w Warszawie więc bądźcie czujni!

wtorek, 23 czerwca 2009

SUNRISE

To był dopiero zespół, grali super muzykę, dawali świetne koncerty, mądrze gadali ze sceny i jeszcze w dodatku wiedzieli kiedy ze sceny zejść - niepokonani. Śmiało mogę zaryzykować tezę, że to najlepsza polska, hardcore'owa grupa grająca metal - przynajmniej w ostatnim dwudziestoleciu. To właśnie dzięki temu zespołowi zacząłem interesować się Prawami Zwierząt i przestałem jeść mięso i wiem na pewno, że takich jak ja jest wielu. To był zespół szalenie inspirujący zarówno w warstwie muzycznej jak i (a może przede wszystkim) tekstowej. Jako jeden z nielicznych polskich zespołów zaliczył kilka tras po Europie i zawsze był ciepło przyjmowany. Poniższy fragment to zapis drugiego koncertu Sunrise na jakim byłem i do dziś bez oglądania zdjęć czy video pamiętam z niego bardzo wiele. Sprawdźcie to!

xMAROONx

I to kolejny zespół, który poznałem dzięki temu, że przyjechali zagrać kilka koncertów w naszym kraju. Pamiętam, ze na plakacie były porównania do MORNING AGAIN i CULTURE - w tamtym okresie to była wystarczająca rekomendacja aby kupić bilet i ich sprawdzić. No i powiem, że nie żałowałem tych kilku złotych i nawet dziś płyta ANTAGONIST w miarę często gości w moim odtwarzaczu. Jednak jak to bywa z kapelami z NRD, zwłaszcza z tymi spod znaku metalcore, po dobrym debiucie starają się zmieniać trochę styl i często kolejne wydawnictwa nie umywają się do tych premierowych. Fajne w tym zespole jest to, że pomimo wielu zmian i przejścia do dużej wytwórni nie zapomnieli o promocji spraw związanych z wegetarianizmem i veganizmem.
Miło się ogląda ten materiał, bo można na nim zobaczyć kilku "estradowych wycieruchów" szalejących na parkiecie:)

AGNOSTIC FRONT

Tego zespołu raczej nikomu, kto choć trochę interesuje się muzyką hardcore, przedstawiać nie trzeba. Pamiętam, że odliczałem dni do tego koncertu, ponieważ po raz pierwszy miałem możliwość zobaczyć legendę nowojorskiego hardcore. Powiem szczerze, że pomimo wszystko fajnie było zobaczyć tych starych pierników w akcji. Zwłaszcza Stigmę, który co i rusz wykrzykiwał ze sceny wytarte slogany:) Może i wytarte ale fajnie było usłyszeć te kilka słów pomiędzy kawałkami. Nie powiem żeby to był koncert życia ale na pewno wart jest tego aby coś o nim napisać i podać link do relacji video.

niedziela, 24 maja 2009

POINT OF NO RETURN

To było dla mnie nie lada wydarzenie, ponieważ pierwszy raz dane mi było zobaczyć koncert zespołu vegan straight edge z Brazylii. Nie wiedziałem czego się mogę spodziewać bo nie wiedziałem o tym zespole nic ale tamtym występem mnie kupili. To był totalny szok i koncertowa miazga. Metalowe riffy, zmiany tempa, trzech wokalistów, mądre gadki pomiedzy kawałkami po prostu czad. Bez namysłu kupiłem od nich płytę, którą do dziś bardzo często słucham i śmiało polecam - każdemu.
Jeśli znasz ten zespół to zerknij w link poniżej - jeśli nie znasz tym bardziej:)


GOOD CLEAN FUN

Poniżej możecie obejrzeć jeden z bardziej archiwalnych koncertów jaki udało mi się zarejestrować. Pamiętam, że takiej ilości ludzi na scenie do tamtej pory nie widziałem. Sam zespół nie miał nic przeciwko - w sumie nazwa do czegoś ich zobowiązywała:) A poza tym to kwintesencja positive hardcore.
Oglądając ten filmik można zobaczyć kilku typów, którym dziś brakuje paru włosów na głowie lub którym przybyło kilka kilogramów:) Dobre jest to, że cały czas można ich zobaczyć na hardcore'owych koncertach.

TRAGEDY

Na ten koncert czekałem z niecierpliwością, ponieważ miał on być częścią kilkudniowej eskapady nad morze. Nie często zdarza mi się bywać na punkowych koncertach ale wiedziałem, że ten zespół muszę zobaczyć.
Tragedy jest tym czym obecny punk rock powinien być - moc, energia, melodia, przekaz, zaangażowanie, szczerość. To wszystko było tamtego wieczoru a te kilka wpadek natury technicznej nie przysłoniły mi pozytywnego obrazu jaki pozostanie w mojej pamięci.

środa, 6 maja 2009

DEAD VOWS

Nigdy wcześniej ani nie słyszałem o tym zespole ani nie słyszałem samego zespołu. Z plakatu wynikało, że grają hardcore i są ze Szwecji więc to wystarczająca rekomendacja jak dla mnie. No i faktycznie podczas występu okazało się, że grają całkiem dobry, szybki, inspirowany początkiem lat osiemdziesiątych harcore. Trochę za małomówni jak dla mnie no ale może nie chcieli przedłużać swojego występu, ponieważ spora część publiczności przyszła głównie na gwiazdę wieczoru. Acha i gitarzysta jest niezłym, wąsatym lujem – w pozytywnym tego słowa znaczeniu:)

CALM THE FIRE

Niektórzy mówili o pechu tego dnia, jeszcze inni twierdzili, że akustyk dał ciała a jeszcze inni winili sprzęt. Może nie był to najlepszy set w wykonaniu tej piątki kaszubskich „szarpidrutów” ale nie można mówić, że był słaby. Dobry kontakt z publiką, która i śpiewała i skakała i robiła podobnie groźne miny jak wokalista:) – zwłaszcza podczas jednego coveru. Właśnie covery tego wieczoru były bardzo dobre i tego się trzymajmy.

sobota, 25 kwietnia 2009

VERSE

Ten zespół na sto procent przejdzie do historii światowego hardcore. Trzy płyty, które wydali to obowiązkowe pozycje na półce każdego szanującego się hardcore’owca. Każda z nich ma w sobie niesamowitą energię i potężny ładunek emocji oraz mądre teksty naszpikowane konkretną treścią. Jeśli interesujesz się sceną hardcore a nie znasz Verse znaczy to mniej więcej tyle, że interesujesz się np. filmami Barei a nie znasz Ryszarda Ochódzkiego – po prostu wstyd.
Pamiętam ich pierwszy koncert w warszawskim „Nemo” tuż po wydaniu „Rebuild” – garstka ludzi na sali, praktycznie brak jakiejkolwiek reakcji publiczności a mimo to zagrali naprawdę dobrze.
Koncert, którego fragment możecie obejrzeć poniżej był o sto razy lepszy. Mnóstwo ludzi pod sceną, szalona zabawa i wspólne odśpiewywanie poszczególnych kawałków. Nawet teraz jak to piszę mam ciarki na plecach a to dlatego, że przez ostatnich kilka ładnych lat nie widziałem czegoś tak fantastycznego na hardcore’owym koncercie. Zespół niestety już nie istnieje, dlatego tym bardziej sprawdźcie poniższy link.


I RISE

Kolejny dobry zespół zza oceanu zdecydowanie godny uwagi. Ich muzyka wykracza poza ramy typowego hardcore. W dużej mierze to zasługa gitarzysty, który ze swoich sześciu strun potrafi wykrzesać naprawdę wiele. Może to właśnie dzięki niemu przychodzą mi na myśl stare nagrania Rage Against The Machine. Oczywiście pobrzmiewają tu echa Burn oraz Quicksand ale to tylko dobrze świadczy o I Rise - wiedzą co dobre:) Jednak co by nie mówić i jakich porównań by nie używać warto podkreślić, że chłopakom nie brak własnego stylu i ciekawych pomysłów na granie.
Zespół poznałem już jakiś czas temu dzięki ich profilowi na myspace, później dorwałem "For redemption" LP i marzyłem o tym aby zobaczyć ich na żywo. Niecały rok później marzenia się spełniły czego dowodem jest poniższy fragment ich koncertu w Warszawie.

piątek, 24 kwietnia 2009

ANCHOR

Po przesłuchaniu "Captivity Songs" wiedziałem, że to będzie zacny zespół, przynajmniej na europejską skalę. Na splicie z The Kind That Kills pokazali swój postęp a na LP "The Quiet Dance" wydanym przez legendarne xCatalyst Recordsx ze Stanów i nasze rodzime xRefuse Recordsx potwierdzili wysoką formę. To głównie dzięki temu materiałowi zagrali kilka tras po Europie oraz w USA. Dobre teksty, konkretna postawa Vegan Straight Edge i nietuzinkowa muzyka utrzymana w duchu lat 90-tych. Porównania do takich zespołów jak Strife czy Undertow nasuwają się same choć Anchor w swojej muzyce ma mnóstwo własnej inwencji a przede wszystkim świeżości. To nie kopia kapel z poprzedniej dekady, nie odgrzewany kotlet a naprawdę dobry kawałek wspólczesnego hardcore. Poniższy set pochodzi z ich występu w warszawskim klubie CDQ podczas ich drugiej wizyty w Polsce. Smacznego!


wtorek, 14 kwietnia 2009

BANE

Na scenie od ponad 10 lat, cztery płyty na koncie oraz mnóstwo koncertów na całym świecie – tak po krótce można opisać dokonania tego zespołu. Może nie grają czegoś bardzo odkrywczego i nie podążają za nowymi trendami, ale w ich przypadku to akurat plus. Słuchając kawałków Bane mam wrażenie, ze goście wkładają w to co robią maksimum siebie, maksimum pasji i zaangażowania a na koncertach potrafią to oddać ze zdwojoną siłą. Podczas poprzedniej trasy po Europie nie mogłem zawitać w Gdyni na ich jedynym koncercie w Polsce. Na wieść o tym, że znów pojawią się w naszym kraju a do tego w Warszawie, zareagowałem niczym dziecko na nowy zestaw klocków Lego:)
To, co zobaczyłem podczas ich występu potwierdza to, co napisałem wyżej – full pozytywnej energii oraz niesamowita radość, którą łatwo można było zauważyć na twarzach ludzi bawiących się pod sceną. Latem znów mają zawitać do Europy – więc jeśli jeszcze nie widziałeś ich w akcji na żywo, zdecydowanie postaraj się nadrobić ten błąd.


poniedziałek, 13 kwietnia 2009

TO KILL

Hmmm, z włoszczyzny najbardziej lubię marchewkę, tiramisu i Ferrari:) A poważnie to nigdy nie przepadałem za włoskim hardcore, pomimo, że na tamtejszej scenie było, jest i będzie parę zespołów godnych uwagi. To Kill jest na pewno jednym z nich – może nie dzięki samej muzyce, ale postawie i konsekwencji w działaniu na pewno tak. Od lat wierni idei Straight Edge, od lat będący weganami i od lat mający swoje zdanie na temat praw zwierząt, ludzi i Ziemi. Poniżej dwa kawałki z ich występu na This Is Warsaw. Może nie był to najlepszy set w ich wykonaniu, może to nie był ich najszczęśliwszy dzień (zepsuty van, dużo nerwów, spóźnienie) ale myślę, że nie było tak najgorzej – widziałem dużo słabsze koncerty:)


PAIN RUNS DEEP

Nie zapomnę tych wypieków na twarzy, które miałem prawie 10 lat temu otwierając przesyłkę od Shinga, w której to znajdowała się między innymi kaseta Pain Runs Deep. Pierwsze przesłuchanie i byłem totalnie zaskoczony jakością, realizacją i oczywiście samym materiałem. Do tamtej pory zbytnio nie przepadałem za metalem, później to się zmieniło. Nie powiem, że w 100% było to zasługą tego zespołu, ale na pewno przyczyniło się w jakimś stopniu do rozszerzenia moich muzycznych zainteresowań. Gdy na początku ubiegłego roku usłyszałem, że Pain Runs Deep ma się reaktywować na kilka koncertów byłem trochę zdziwiony, ale miałem ochotę sprawdzić ten zespół w akcji – choćby z sentymentu do rzeczonej kasety. Niestety nie dane mi było zobaczyć ich wtedy. Po recenzjach tamtych koncertów strasznie plułem sobie w brodę, że nie dałem rady być, na choć jednym z nich. Jednak jakoś podświadomie czułem, że tych pięciu typów nie powiedziało ostatniego słowa. No i niecały rok oczekiwania i proszę – nadrobiłem zaległości.

„Tańcz do tego!”, „Więcej stage dive’ów!”, „Kurwa taki koncert a za mało stage dive’ów!” To tylko kilka słów zachęty do szalonej zabawy, które można było usłyszeć podczas ich występu. Oczywiście można było usłyszeć też coś bardziej treściwego, za co zawsze będę chwalił każdy zespół.

A i zapomniałbym „Hardcore jest cudowny!” – Tak zgadzam się, jest cudowny dzięki takim właśnie chwilom. Sprawdźcie fragment ich występu.


niedziela, 12 kwietnia 2009

REIGN SUPREME

O zespole tym usłyszałem jakiś czas temu, jednak informacje, że udzielają się tam goście z Blacklisted skutecznie odstraszyły mnie od tego aby gruntownie zapoznać się z twórczością tych typów. Trochę później wpadł w moje ręce składak wytwórni Deathwish, na którym nagrany był jeden kawałek tego zespołu. Po przesłuchaniu owego numeru chciałem więcej, więc sprawdziłem ich profil na myspace.com i stwierdziłem, że to trochę inne granie niż ich macierzysty zespół i znów chciałem więcej. Gdy usłyszałem, że ekipa This Is Warsaw planuje zrobić im koncert bardzo się ucieszyłem i wiedziałem, że muszę tam być z kamerą. Po niezbyt ciekawym intro w wykonaniu wokalisty (nie mam do niego żalu - też mam czasami dolegliwości żołądkowe:) reszta była bez zarzutu! To co lubię w hardcore najbardziej, czyli trochę metalu, trochę hardcore, trochę dobrych słów między kawałkami i full pozytywnej energii jaką zespół potrafił wykrzesać z publiczności. Mnóstwo bounsu, machania łapami a przede wszystkim szalonego skakania innym na głowę sprawiło, że poczułem tak zwaną miętę do tego zespołu:) (swoją drogą miętę mógł wypić wokalista przed ich setem - pewnie by mu pomogła:)
Stałem trochę za blisko sceny, stąd poniższy materiał nie brzmi doskonale ale chwileczkę to w końcu jest hardcore:)

sobota, 11 kwietnia 2009

50 LIONS

Nigdy wcześniej nie interesowałem się zespołami hardcore z kraju, który głównie kojarzył mi się z kangurami, upalnym latem i "Krokodylem Dundee". 50 LIONS to zmienili swym całkiem fajnym koncertem w ubiegłym roku oraz płytą "Time is the enemy", która dosyć często gości w moim gramofonie. Kolejny koncert, którego zajawkę możecie zobaczyć poniżej, większość publiczności odebrała dosyć słabo. Moim zdaniem głównym powodem takiego stanu rzeczy było marne nagłośnienie. A to, że goście potrafią grać potwierdza ich ostatnia 7"ep.

"Halo! Tu Brzoza! Tu Brzoza!"

„ Na każdą rzecz można patrzeć z dwóch stron. Jest prawda czasów, o których mówimy i prawda ekranu, która mówi...” To słowa pewnego reżysera z pewnego znakomitego filmu:)
Ja chciałbym przekazywać Wam te dwie, jakże różne dla owego reżysera prawdy – jednocześnie. Od wielu lat staram się rejestrować jedne z fajniejszych momentów mojego życia, czyli koncerty zespołów grających hardcore. Przez 9 lat uzbierało się trochę tych materiałów. Daleki jestem od tego aby owe nagrania zatrzymywać tylko dla siebie lub pozwolić im aby zniknęły w czeluściach moich szuflad. Od dawna chciałem stworzyć własną stronę, na której mógłbym zamieszczać relacje z tych jakże ekscytujących spotkań. Jednak brak czasu a przede wszystkim brak umiejętności uniemożliwiał mi realizację tego planu. Teraz to wszystko się trochę zmieniło, pojawił się zarówno wolny czas jak i łatwy sposób prezentowania gromadzonego przez lata archiwum. Z racji tego, że kiedyś wydawałem również kilka fanzine'ów, chciałbym nadal kontynuować tę formę samorealizacji.
A więc tak jak napisałem na początku – chciałbym połączyć prawdę czasów, o których będę pisał, z prawdą ekranu, która będzie to potwierdzać. Nie obiecuję, że będę tego bloga aktualizował codziennie ale postaram się aby było tu ciekawie – trzymajcie rękę na pulsie.