Niektórzy mówili o pechu tego dnia, jeszcze inni twierdzili, że akustyk dał ciała a jeszcze inni winili sprzęt. Może nie był to najlepszy set w wykonaniu tej piątki kaszubskich „szarpidrutów” ale nie można mówić, że był słaby. Dobry kontakt z publiką, która i śpiewała i skakała i robiła podobnie groźne miny jak wokalista:) – zwłaszcza podczas jednego coveru. Właśnie covery tego wieczoru były bardzo dobre i tego się trzymajmy.
środa, 6 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz