sobota, 25 kwietnia 2009

VERSE

Ten zespół na sto procent przejdzie do historii światowego hardcore. Trzy płyty, które wydali to obowiązkowe pozycje na półce każdego szanującego się hardcore’owca. Każda z nich ma w sobie niesamowitą energię i potężny ładunek emocji oraz mądre teksty naszpikowane konkretną treścią. Jeśli interesujesz się sceną hardcore a nie znasz Verse znaczy to mniej więcej tyle, że interesujesz się np. filmami Barei a nie znasz Ryszarda Ochódzkiego – po prostu wstyd.
Pamiętam ich pierwszy koncert w warszawskim „Nemo” tuż po wydaniu „Rebuild” – garstka ludzi na sali, praktycznie brak jakiejkolwiek reakcji publiczności a mimo to zagrali naprawdę dobrze.
Koncert, którego fragment możecie obejrzeć poniżej był o sto razy lepszy. Mnóstwo ludzi pod sceną, szalona zabawa i wspólne odśpiewywanie poszczególnych kawałków. Nawet teraz jak to piszę mam ciarki na plecach a to dlatego, że przez ostatnich kilka ładnych lat nie widziałem czegoś tak fantastycznego na hardcore’owym koncercie. Zespół niestety już nie istnieje, dlatego tym bardziej sprawdźcie poniższy link.


I RISE

Kolejny dobry zespół zza oceanu zdecydowanie godny uwagi. Ich muzyka wykracza poza ramy typowego hardcore. W dużej mierze to zasługa gitarzysty, który ze swoich sześciu strun potrafi wykrzesać naprawdę wiele. Może to właśnie dzięki niemu przychodzą mi na myśl stare nagrania Rage Against The Machine. Oczywiście pobrzmiewają tu echa Burn oraz Quicksand ale to tylko dobrze świadczy o I Rise - wiedzą co dobre:) Jednak co by nie mówić i jakich porównań by nie używać warto podkreślić, że chłopakom nie brak własnego stylu i ciekawych pomysłów na granie.
Zespół poznałem już jakiś czas temu dzięki ich profilowi na myspace, później dorwałem "For redemption" LP i marzyłem o tym aby zobaczyć ich na żywo. Niecały rok później marzenia się spełniły czego dowodem jest poniższy fragment ich koncertu w Warszawie.

piątek, 24 kwietnia 2009

ANCHOR

Po przesłuchaniu "Captivity Songs" wiedziałem, że to będzie zacny zespół, przynajmniej na europejską skalę. Na splicie z The Kind That Kills pokazali swój postęp a na LP "The Quiet Dance" wydanym przez legendarne xCatalyst Recordsx ze Stanów i nasze rodzime xRefuse Recordsx potwierdzili wysoką formę. To głównie dzięki temu materiałowi zagrali kilka tras po Europie oraz w USA. Dobre teksty, konkretna postawa Vegan Straight Edge i nietuzinkowa muzyka utrzymana w duchu lat 90-tych. Porównania do takich zespołów jak Strife czy Undertow nasuwają się same choć Anchor w swojej muzyce ma mnóstwo własnej inwencji a przede wszystkim świeżości. To nie kopia kapel z poprzedniej dekady, nie odgrzewany kotlet a naprawdę dobry kawałek wspólczesnego hardcore. Poniższy set pochodzi z ich występu w warszawskim klubie CDQ podczas ich drugiej wizyty w Polsce. Smacznego!


wtorek, 14 kwietnia 2009

BANE

Na scenie od ponad 10 lat, cztery płyty na koncie oraz mnóstwo koncertów na całym świecie – tak po krótce można opisać dokonania tego zespołu. Może nie grają czegoś bardzo odkrywczego i nie podążają za nowymi trendami, ale w ich przypadku to akurat plus. Słuchając kawałków Bane mam wrażenie, ze goście wkładają w to co robią maksimum siebie, maksimum pasji i zaangażowania a na koncertach potrafią to oddać ze zdwojoną siłą. Podczas poprzedniej trasy po Europie nie mogłem zawitać w Gdyni na ich jedynym koncercie w Polsce. Na wieść o tym, że znów pojawią się w naszym kraju a do tego w Warszawie, zareagowałem niczym dziecko na nowy zestaw klocków Lego:)
To, co zobaczyłem podczas ich występu potwierdza to, co napisałem wyżej – full pozytywnej energii oraz niesamowita radość, którą łatwo można było zauważyć na twarzach ludzi bawiących się pod sceną. Latem znów mają zawitać do Europy – więc jeśli jeszcze nie widziałeś ich w akcji na żywo, zdecydowanie postaraj się nadrobić ten błąd.


poniedziałek, 13 kwietnia 2009

TO KILL

Hmmm, z włoszczyzny najbardziej lubię marchewkę, tiramisu i Ferrari:) A poważnie to nigdy nie przepadałem za włoskim hardcore, pomimo, że na tamtejszej scenie było, jest i będzie parę zespołów godnych uwagi. To Kill jest na pewno jednym z nich – może nie dzięki samej muzyce, ale postawie i konsekwencji w działaniu na pewno tak. Od lat wierni idei Straight Edge, od lat będący weganami i od lat mający swoje zdanie na temat praw zwierząt, ludzi i Ziemi. Poniżej dwa kawałki z ich występu na This Is Warsaw. Może nie był to najlepszy set w ich wykonaniu, może to nie był ich najszczęśliwszy dzień (zepsuty van, dużo nerwów, spóźnienie) ale myślę, że nie było tak najgorzej – widziałem dużo słabsze koncerty:)


PAIN RUNS DEEP

Nie zapomnę tych wypieków na twarzy, które miałem prawie 10 lat temu otwierając przesyłkę od Shinga, w której to znajdowała się między innymi kaseta Pain Runs Deep. Pierwsze przesłuchanie i byłem totalnie zaskoczony jakością, realizacją i oczywiście samym materiałem. Do tamtej pory zbytnio nie przepadałem za metalem, później to się zmieniło. Nie powiem, że w 100% było to zasługą tego zespołu, ale na pewno przyczyniło się w jakimś stopniu do rozszerzenia moich muzycznych zainteresowań. Gdy na początku ubiegłego roku usłyszałem, że Pain Runs Deep ma się reaktywować na kilka koncertów byłem trochę zdziwiony, ale miałem ochotę sprawdzić ten zespół w akcji – choćby z sentymentu do rzeczonej kasety. Niestety nie dane mi było zobaczyć ich wtedy. Po recenzjach tamtych koncertów strasznie plułem sobie w brodę, że nie dałem rady być, na choć jednym z nich. Jednak jakoś podświadomie czułem, że tych pięciu typów nie powiedziało ostatniego słowa. No i niecały rok oczekiwania i proszę – nadrobiłem zaległości.

„Tańcz do tego!”, „Więcej stage dive’ów!”, „Kurwa taki koncert a za mało stage dive’ów!” To tylko kilka słów zachęty do szalonej zabawy, które można było usłyszeć podczas ich występu. Oczywiście można było usłyszeć też coś bardziej treściwego, za co zawsze będę chwalił każdy zespół.

A i zapomniałbym „Hardcore jest cudowny!” – Tak zgadzam się, jest cudowny dzięki takim właśnie chwilom. Sprawdźcie fragment ich występu.


niedziela, 12 kwietnia 2009

REIGN SUPREME

O zespole tym usłyszałem jakiś czas temu, jednak informacje, że udzielają się tam goście z Blacklisted skutecznie odstraszyły mnie od tego aby gruntownie zapoznać się z twórczością tych typów. Trochę później wpadł w moje ręce składak wytwórni Deathwish, na którym nagrany był jeden kawałek tego zespołu. Po przesłuchaniu owego numeru chciałem więcej, więc sprawdziłem ich profil na myspace.com i stwierdziłem, że to trochę inne granie niż ich macierzysty zespół i znów chciałem więcej. Gdy usłyszałem, że ekipa This Is Warsaw planuje zrobić im koncert bardzo się ucieszyłem i wiedziałem, że muszę tam być z kamerą. Po niezbyt ciekawym intro w wykonaniu wokalisty (nie mam do niego żalu - też mam czasami dolegliwości żołądkowe:) reszta była bez zarzutu! To co lubię w hardcore najbardziej, czyli trochę metalu, trochę hardcore, trochę dobrych słów między kawałkami i full pozytywnej energii jaką zespół potrafił wykrzesać z publiczności. Mnóstwo bounsu, machania łapami a przede wszystkim szalonego skakania innym na głowę sprawiło, że poczułem tak zwaną miętę do tego zespołu:) (swoją drogą miętę mógł wypić wokalista przed ich setem - pewnie by mu pomogła:)
Stałem trochę za blisko sceny, stąd poniższy materiał nie brzmi doskonale ale chwileczkę to w końcu jest hardcore:)

sobota, 11 kwietnia 2009

50 LIONS

Nigdy wcześniej nie interesowałem się zespołami hardcore z kraju, który głównie kojarzył mi się z kangurami, upalnym latem i "Krokodylem Dundee". 50 LIONS to zmienili swym całkiem fajnym koncertem w ubiegłym roku oraz płytą "Time is the enemy", która dosyć często gości w moim gramofonie. Kolejny koncert, którego zajawkę możecie zobaczyć poniżej, większość publiczności odebrała dosyć słabo. Moim zdaniem głównym powodem takiego stanu rzeczy było marne nagłośnienie. A to, że goście potrafią grać potwierdza ich ostatnia 7"ep.

"Halo! Tu Brzoza! Tu Brzoza!"

„ Na każdą rzecz można patrzeć z dwóch stron. Jest prawda czasów, o których mówimy i prawda ekranu, która mówi...” To słowa pewnego reżysera z pewnego znakomitego filmu:)
Ja chciałbym przekazywać Wam te dwie, jakże różne dla owego reżysera prawdy – jednocześnie. Od wielu lat staram się rejestrować jedne z fajniejszych momentów mojego życia, czyli koncerty zespołów grających hardcore. Przez 9 lat uzbierało się trochę tych materiałów. Daleki jestem od tego aby owe nagrania zatrzymywać tylko dla siebie lub pozwolić im aby zniknęły w czeluściach moich szuflad. Od dawna chciałem stworzyć własną stronę, na której mógłbym zamieszczać relacje z tych jakże ekscytujących spotkań. Jednak brak czasu a przede wszystkim brak umiejętności uniemożliwiał mi realizację tego planu. Teraz to wszystko się trochę zmieniło, pojawił się zarówno wolny czas jak i łatwy sposób prezentowania gromadzonego przez lata archiwum. Z racji tego, że kiedyś wydawałem również kilka fanzine'ów, chciałbym nadal kontynuować tę formę samorealizacji.
A więc tak jak napisałem na początku – chciałbym połączyć prawdę czasów, o których będę pisał, z prawdą ekranu, która będzie to potwierdzać. Nie obiecuję, że będę tego bloga aktualizował codziennie ale postaram się aby było tu ciekawie – trzymajcie rękę na pulsie.