Ostatnio ogarnęła mnie jakaś dziwna nostalgia i postanowiłem wygrzebać kilka starszych nagrań z początku dekady. Nie mogło tu zabraknąć tego świetnego zespołu z Holandii. Nigdy wcześniej nie widziałem tak energetycznego występu – to był dla mnie prawdziwy szok. Johny biegał po scenie jak oszalały odbijając się, to z lewej strony od głośnika, to z prawej od kogoś kto akurat stał na scenie. Perkusista walił w bębny niczym w jakimś transie – miał chłop sporo siły no i umiejętności – to trzeba mu przyznać. Kawałki szybkie, mocne i uderzające prosto w twarz, również dzięki przekazowi jaki był w nich zawarty. Teraz kiedy wspominam tamte czasy trochę mi brakuje klimatu tamtych kocertów – dlaczego? Może ten filmik, jak i ten poniżej, niech będzie podpowiedzią.
sobota, 17 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz